niedziela, 6 stycznia 2013

Urodzinowy diabelski diabełek

Tak jak zapowiadałam udało mi się dokopać do zdjęć, nie tak dawno wykonanego haftu. Jest nim urodzinowy diabełek zrobiony dla mojego kolegi z okazji 35 urodzin. Wzór diabełka znalazłam przypadkowo w necie. W pierwszym odczuciu wzór wydawał się bardzo prosty, ale wierzcie mi lub nie, wcale taki nie jest. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy żadnego haftu nie robiłam z taką niechęcią jak właśnie ten. Męczarnia!!! Na początku spoko luzik, ale trwało to bardzo krótko. Po ok 15 minutach miałam ochotę trzepnąć nim w kąt. Zaczęłam nawet szukać czegoś innego do wyhaftowania i znalazłam, ale niestety tylko gotowy obrazek. Na FB nikt nie był w posiadaniu wzoru, więc z wielką niechęcią musiałam powrócić to tego diabelskiego diabełka. Nie żebym cały czas nad nim siedziała. Co to to nie. Od czasu do czasu kilka krzyżyków. Co ja piszę krzyżyków buhahaha raczej po ćwierć i jeszcze gorzej. Na dodatek wzór został stworzony przez jakąś osóbkę na zwykłej kartce w kratkę i na jeden krzyżyk przypadały po 3 kolory. Ciężko mi to logicznie wytłumaczyć, ale na zdjęciu poniżej wycinek tego co mam na myśli. W trakcie wyszywania trochę modyfikowałam wzór, żeby sobie ułatwić.


Tak w kółko odkładałam wyszywanie tego diabła, że na dwa dni przed wręczeniem solenizantowi byłam z robótką "w lesie" i doszło do tego, że kończyłam go w pośpiechu (czyt. w męczarniach) po nocach. Udało się i wreszcie miałam go z głowy.

Oto diabełek w całej okazałości:






Od razu uprzedzam, ów diabełek nie był dla kibica Rosji jak to stwierdziła moja kochana siostrzyczka (oczywiście w żartach, bo wiedziała do kogo trafi ten obrazek), tylko dla kibica naszego słynnego krakowskiego klubu, stąd te barwy na koszulce :) Trochę skopałam piłkę, bo na wzorze który miałam nie była ona oznaczona i robiłam ją o 4 nad ranem na czuja. Niestety już nie było czasu na poprawianie i tak zostało. Ogólnie efekt końcowy nawet fajny, ale mam nadzieję, że był to mój pierwszy i ostatni raz w towarzystwie tego diabełka.

  ***

Kasiu co do poduszeczkowych zawieszek to wrażenia mam bardzo pozytywne. Wyszywało je się bardzo przyjemnie. Po tamtych małych powstała następna, ale nieco większa którą pochwalę się już niedługo :)

Buziaczki!!!

2 komentarze:

  1. nom, to ześ go nieźle wypociła, w cale sie nie dziwię że nie czerpałaś z niego tyle radości ile byś chciała, też nie lubię takich komplikacji jak kilka kolorów w jednym krzyżyku. Ale jak nic byłaś dzielna i dotrwałaś do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, że ukończony :) Fajnie wyszedł :)

    OdpowiedzUsuń